piątek, 21 czerwca 2013

Pierwszy krok.

Witajcie!

Moja przygoda z aktywnością fizyczną rozpoczęła się jakiś czas temu. Do tej pory nie przepadałam za bieganiem, nie lubiłam wychodzić z domu, a o tym, że podczas robienia brzuszków mogę się zmęczyć nie było mowy. 

Wiele zawirowań toczyło się w moim życiu, z aktywnością fizyczną ciągle było na bakier. Postanowiłam to zmienić, bo wiele czynników złożyło się na to, aby podjąć walkę o siłę, kondycję i zdrowie. Na mojej drodze pojawił się człowiek, który moje spojrzenie na sport i wszelką aktywność fizyczną zmienił o 180 stopni. Pierwszy TRENER. Zaczęło się niewinnie - pierwszy trening - sprawdzimy formę. Do dziś pamiętam jak po kilkudziesięciu metrach biegu nie wiedziałam czy moje płuca są jeszcze moje i czy w ogóle jeszcze są i jak to przeżyję. Przeżyłam, ale ledwo wyczołgałam się z sali treningowej. Od tej chwili moje życie i sposób patrzenia na to, obok czego kiedyś przechodziłam obojętnie zmieniły się diametralnie.
Przebiegnięcie kilkudziesięciu metrów sprawiało mi problem. Przyszedł czas na pierwszy kilometr - dusiłam się przez pół godziny po powrocie do domu i obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie będę biegać, bo tego nienawidzę. I to była prawda - nienawidziłam. Dziś biegam ok. 4 km. Nie potrafię bez tego żyć. A po bieganiu odczuwam cudowny błogostan, szczęście i ogromną satysfakcję, że się nie poddałam. Za każdym razem chcę więcej, daję z siebie wszystko i czuję się spełniona. 


źródło: tumblr.com


Pokonałam swoje lęki, słabości. Cały czas ze sobą walczę, cały czas jest trudno, podnoszę poprzeczkę. Polubiłam spływający pot, totalne zmęczenie po każdym wysiłku na siłowni i w terenie i co najważniejsze satysfakcję. Biorąc pod uwagę, że wszystko rozpoczęło się od tego roku widzę ogromną zmianę już po kilku miesiącach - w myśleniu, w sposobie postrzegania wszystkiego, co mnie otacza i co najważniejsze - ogromną zmianę w wyglądzie ciała. Nie ma porównania, a to dopiero pół roku. Będzie lepiej, wiem, że mogę więcej i wiem, że nigdy już nie przestanę. Nie ma nic lepszego od dobrej kondycji i świadomości, że robi się wielki krok, by być zdrowym i szczęśliwym.

Krokiem ważnym jak nie najważniejszym było założenie konta na Facebook'u, mającego charakter modnego w tym sezonie fanpage'a. Zależało mi głównie na tym, by mieć kontakt z osobami, dla których sport jest ważny w życiu, by czerpać wiedzę od bardziej doświadczonych ludzi. Początkowo chciałam go prowadzić w formie bloga, pisać o swoich spostrzeżeniach, zmianach i udzielać rad. Wiedza moja poszerza się z dnia na dzień. Ze wszystkich stron napływają do mnie informacje o zdrowym odżywianiu, korzyści płynących z ruchu, tym, co należy robić a tym czego nie. Potem jednak fanpage zamienił się w niekończącą się motywację w postaci zdjęć, które motywują mnie, a co najważniejsze dla mnie - jest ze mną prawie 2.000 osób. A liczba stale rośnie. Nie chodzi oczywiście o liczby, ale o odzew i o fakt, że tyle nas jest i tyle osób chce powalczyć o zdrowe życie, wyćwiczoną sylwetkę i zmianę myślenia.

źródło: tumblr.com



Sama wiem jak jest samej ciężko, stąd pomysł na tego bloga, na którym mam zamiar dzielić się z Wami moimi sukcesami, porażkami i doświadczeniami. Miłe i niemiłe słowa mile widziane. 
Mam nadzieję, że współpraca z Wami przyniesie mnie i Wam wiele nowych wiadomości, doświadczeń, wrażeń, a co najważniejsze wiele potu na treningach i satysfakcji, że jednak można, że jesteśmy w stanie, że jesteśmy silni i nigdy się nie poddamy...

Hantle w dłoń! :)



2 komentarze:

  1. Twój blog jest super, bardzo pomocny, trafiłam tu własnie z fanpage'u . Dziękuję za codzienną dawkę motywacji :)

    OdpowiedzUsuń